Antysidór reaktywacja

niedziela, 11 stycznia 2015

Nieboszczka ożyła. 1905 rok

   Notka 22

   Jedna kobieta bardzo słabowała, leżała długo w łóżku a potem umarła i zostawiła małe dziecko od piersi. Zaraz pierwszej nocy po pogrzebie przyszła do domu i nakarmiła dziecko i tak chodziła coś przez czternaście nocy. Wtedy jej mąż poszedł do księdza, opowiedział, co się działo i radził się,co ma robić. Ksiądz mówi: "Trzeba, żeby były dwa chłopy w domu i zaświecić świecę i postawić ją koło łóżka, koło siebie. Jeden niech leży w łóżku, a drugi niech siedzi przy świecy. Jak nieboszczka przyjdzie, to niech ją jeden chłop chwyci za prawe ramię". Jak ksiądz kazał, tak zrobili. W nocy nieboszczka weszła, ale skoro zobaczyła światło, chciała uciekać. Wtedy ją chłop przytrzymał za ramię i nie puścił aż do rana, chociaż wołała: "Puśćcie mnie, ja jeszcze tylko przez dwanaście dni będę przychodziła!". Rano przyszedł ksiądz i wyspowiadał ją a nieboszczka wtedy rozebrała się z tego wszystkiego, w co ją ubrali do trumny i żyła jeszcze potem przez dwanaście lat.

Opowiadała Rózia Ziuberówna.

2 komentarze:

  1. Hmmm zastanawiajłcy opis. Przypomina troche ten z Czech:

    "Młyn w dolinie"
    "Tam w dolinie, gdzie już dawno stary młyn nie klepie swej monotonnej melodii, tam pozostały już tylko ślady po dawnych gospodarzach (...) tam też żyło niegdyś trzech rozbójników. Byli to uciekinierzy z wojny, strasznie zarośli, naprawdę groźnego wyglądu (...) Chodzili łupić daleko aż na Slavcin, ale ponieważ były ciężkie czasy, chodzili i na drogę wiodącą przez Obetovou. Ich rzemiosło jednak nie przynosiło zysku, głównie dlatego, ponieważ było właśnie po długiej walce. Pruskie wojska ciągnęły krajem i niszczyły wszystko, co im stało na drodze. Żołnierze łupili, niszczyli, palili osady i wioski. Handlarze ani nie mieli czym handlować.
    I tak się trzech rozbójników z ciężkim sercem zdecydowało, że będą musieli się rozejść i zacząć pracować, uczciwie zarabiać pieniądze. Oni porządnie pracować ani nie umieli, ale co im zostało, podali sobie dłonie na rozłąkę i każdy poszedł w swoją stronę.
    Ten najstarszy Vincek nie szedł daleko. Porządnie się umył, poszedł obciąć włosy a później zamierzył do Petruvki. Szukał pracy, ale Petruvka nie była bogatą wioską i było tak że już mu się wydawało że mu się nie powiedzie. W końcu jednak znalazł pracę, choć tylko za trochę jedzenia i nocleg.
    Kiedy tylko Vincek zorientował się trochę w swej pracy, zaczął się zastanawiać jak łatwo zarobić pieniądze, postawić coś swojego, na przykład taki młyn - co nie było dla niego złym pomysłem. Kobietę już sobie znalazł, a pieniądze ukradł nieuważnemu bogatemu podróżnikowi który siedział w barze.
    Ożenił się z Andelką i poszedł w dolinę pod Petruvką. Postawił sobie młyn, właśnie w tych miejscach gdzie wcześniej łupił. Zainteresowanych o mąkę było dość, tak że na niedostatek narzekać nie mógł.
    Jednak z czasem bardzi się zmienił. Vincek zaczął być bardzo zły, surowy, całą rodzinę bił a i swoją żonę Andelkę młócił 'głowa-niegłowa'.
    W rodzinie młynarza zaczęła władnąć zgroza, gotowe piekło. Andelkę wkrótce opuściły siły i cała umęczona umarła. Dopiero teraz młynarz zrozumiał, co w Andelce stracił, i jaką ona była wspaniałą gospodynią. Najmniejsza córka była jeszcze w kołysce. Całe noce płakała, aż nagle spała jak dudek. Mówiło się, że chodziła ją kołysać jej mama, a starsze dzieci i ją widziały, jak pięknie śpiewa u kołyski.
    To się wie, że Vincek w to nie wierzył, ale do czasu. Pewnego razu przebudził się nocą i naprawdę ją ujrzał jak kołysze ich małą córeczkę. Zaczął na nią krzyczeć, ale ona podniosła ostrzegawczo palec i zagroziła mu. Vincek wpadł we wściekłość, chwycił drewniany drąg i ruszył w kierunku Andelki. Zaczął na nią tą pałką machać, i krzyczeć jak szalony. Mówi się że w tym momencie, kiedy pałka dotknęła Andelki, wyszedł z niej piorun który silnie uderzył w Vincka. Ten spadł jak podcięty na ziemię i leżał tam sparaliżowany. Dzieci na to wszystko patrzyły ze zgrozą w oczach. Andelka zniknęła i z córeczką, której już nikt więcej nie uwidział.
    Vincek skończył źle, prawie wcale nie mógł chodzić, stracił słuch i był niemy. Chodził tak od domu do domu i prosił o litość, żebrał, ale nikt kto go znał, mu nie pomógł, ponieważ Vincek nikomu dobrem nie dopłacał. I tak z nim to szło wciąż ku gorszemu i gorszemu aż wkrótce umarł.
    Do młyna przyszedł nowy młynarz, który wziął sobie za żonę najstarszą córkę Vincka, ale to już inna historia"
    M. Kafka "Povesti a povidacky z kraje pod Komocem"

    OdpowiedzUsuń
  2. I ten ze Słowacji:

    "Pragnienie ducha Aničky"
    Balikowcy na Priklaku mieli jedną córkę, która nieco wcześniej wyszła za mąż, a gdy się "od wielkiej namiętności połączą ciało i kości..." spodziewała się wkrótce dziecka!
    Przyszedł czas porodu! Męczyła się w porodnych boleściach córka Balika - męczyła całą noc, ale dziecko nie przychodziło na ten biedny świat.
    Poszedł więc rankiem mąż tej nieszczęśliwej rodzicielki do Karpeleovców, do karczmarzy w Pribelciach, z wielką prośbą, aby jego żonę z Balážskych Ďarmot - do najbliższego szpitala z Bożą pomocą odwieźli.
    Pan Karpeles podjął się tego. Dziecko wprawdzie uratowali, ale jego mamka śmiertelnie wyczerpana po porodzie, zasnęła wiecznym snem.
    Tam na cmentarzu odpoczywa jej ciało bez ducha. Dzieciątkiem opiekowali się później dziadkowie Balikowców, ale nie do końca tak było...
    Pewnego razu dziadek Oslik zauważył, że ktoś mu kradnie siano które miał ułożone w gospodarskim przystrzeszku. Postanowił więc że tego złodzieja złapie na gorącym uczynku.
    Pod wieczór wybrał się więc pod ten gospodarski przystrzeszek, i wszedł na siano z nastawieniem że poczeka i zobaczy co się będzie dziać. No ale jak to starszy człowiek, niedługo później zasnął...
    Około północy odezwały się psy swoim szczekaniem. Stary Oslik obudził się. Wstał, rozejrzał się dookoła i nagle zobaczył, jak jakaś kobieta calutka w bieli idzie od Pribeliec chodnikiem obok drogi do Priklaku.
    Suknię sobie podnosi, gdy przeskakuje po kamieniach wody potoku... Idzie równo do domu Balika. Na podwórzu przed okienkiem się zatrzymuje - i tu nagle znika.
    Wtedy Oslik uświadomił sobie, że to nie był nikt inny jak zmarła Anka, duch Balikowej córki. Przyszła odwiedzić swojego synka.
    Wtedy spadł na starego Oslika niespotykany strach! Na złamanie karku uciekał do domu!
    (...)
    Później podczas przędzenia i skubania piór wiele się opowiadało, o pragnieniu ducha Anički Balikowej za swoim synkiem. I choć w dzisiejszych czasach takich spotkań już się nie organizuje, napisałem o tym wydarzeniu w tej książeczce, aby się o nim nie zapomniało"
    Ján Mäsiar "Hontiansko-novohradské povesti, príhody a zbojnícke piesne"
    http://zmiennoksztaltne.blogspot.com/2012/05/dawne-relacje-o-duchach-temat-w-budowie.html

    OdpowiedzUsuń