Antysidór reaktywacja

środa, 29 lipca 2015

Ze wspomnień dziadka lata powojenne, 1946 rok. Zapiski "Jana Kowalskiego".

Notka 159.

 
Ze wspomnień dziadka lata powojenne,  1946 rok

Żołnierze niemieccy

   Była to pierwsza wiosna po wojnie,walk wokół naszej miejscowości nie było zbyt wiele,kilkanaście niemieckich mogił było na cmentarzu a drugie tyle rozsypanych wkoło wioski, jedna mogiła gdzie kilka trupów z Wehrmachtu leżało, była w lesie, niedaleko drogi którą czasem przechodzili ludzie na skróty idąc na targ do większego miasteczka. Mogiła to był kopiec z ziemi i kamień wielkości dyni, który tam ludzie postawili. Co jakiś czas przybiegał do wsi ktoś przypadkowy kto tamtędy przechodził,najczęściej jacyś drobni gospodarze jadący na targ furmankami, krzyczeli że Niemce stoją przy mogile. Ludzie śmiali się z nich, jacy Niemce przecież rok temu wojna się skończyła, co wy gadacie, i tak z tych co widzieli ludzie żarty prawili, ale co kilka miesięcy jakiś człowiek donosił że szwaby przy mogile w lesie stoją. Aa że byłem w milicji nie z własnej woli lecz odgórny nakaz przyszedł że młodzi do milicji muszą wstąpić, kilku milicjantów było, więc ja obok mogiły tą drogą chodził i tych szkopów szukał, choć mi się śmiać chciało bo żadnych Niemców od wojny nikt nie widział, ale postanowił ja sprawdzić co za tym się kryje i ewentualnych żartownisiów na komisariat sprowadzić.
   I tak żem chodził tam ze dwa miesiące i nic, zły zacząłem być czysto na siebie za marnowanie czasu, ale przyszedł dzień jakoś połowa miesiąca, i wybrał się ja na moją przechadzkę, idę wchodzę w las i do mogiły się skierowałem. Koło wieczora było, ale jeszcze jasno choć w lesie trochę mrok już panował stanąłem jak kołek wbity w ziemię. Przy mogile pięciu żołdaków niemieckich było jeden tylko stał i rękę wyciągał a reszta ciężko poharatana leżała, miałem automat ja przy sobie ale rzuciłem na ziemię broń i patrzę się na nich a oni na mnie, strach mnie obleciał bo widzę że to nie ludzie, ale podszedłem bliżej ich, dwa metry ziemi nas dzieliły niby to obraz rzeczywisty a jednak złudny, to widma były, z bliska żem zobaczył że widzę przez ich ciało co jest za nimi, to trwało jedną krótką chwilę, i spostrzegłem że zniknęli, nie było ich, nie wiem jak to się wszystko wydarzyło ale nikogo już nie było tylko spróchniały zgniły krzyż leżał złamał się ostatnim lecie. Następnego dnia nowy krzyż z dębowych desek wbiłem w miejsce starego, mogiłę żem też oczyścił, pacierz też żem odmówił i nigdy więcej ja o żadnych szwabach nie słyszał.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz